
25 lipca to był sportowy dzień, który wymagał kibicowskiej wytrwałości, ale i logistycznej precyzji. Przy odrobinie szczęścia i sprzyjających wiatrach można było zaliczyć dwa mecze w jednym dniu. Najpierw, na stadionie przy Zawodników 1, żużlowcy Wybrzeża Gdańsk odrabiali ligowe zaległości w Krajowej Lidze Żużlowej. Chwilę później, po drugiej stronie Trójmiasta, Arka Gdynia po raz pierwszy w tym sezonie zaprezentowała się przed własną publicznością w rozgrywkach Ekstraklasy. Jak wyglądał ten intensywny wieczór, kto się wyróżnił, a co zawiodło? Wszystko to znajdziecie w naszym podsumowaniu.
Jako pierwsi na trójmiejską sportową scenę tego wieczoru wkroczyli żużlowcy gdańskiego Wybrzeża, którzy na własnym torze podejmowali Kolejarza Opole. Choć różnice punktowe w ligowej tabeli i personalna przewaga gospodarzy wskazywały na papierze na jednostronne widowisko, mecz wcale nie okazał się spacerkiem dla podopiecznych Lecha Kędziory, przy obecności 2500 widzów.
Goście z Opola, choć ani razu nie objęli prowadzenia, potrafili momentami napsuć krwi miejscowym kibicom. Szczególnie skuteczni byli Hubert Łęgowik oraz Mathias Thornblom, których dynamiczna jazda zmuszała gdańszczan do maksymalnej koncentracji. Mimo tych fragmentów przewagi rywali, to Wybrzeże przez całe spotkanie kontrolowało przebieg wydarzeń i ostatecznie zwyciężyło 50:40. Na szczególne wyróżnienie zasłużył Krystian Pieszczek, który wygrał trzy z czterech swoich biegów i potwierdził coraz lepszą formę. Bardzo dobrze zaprezentowali się także młodzi zawodnicy – Miłosz Wysocki wywalczył 8 punktów, prezentując dojrzalszą jazdę, natomiast Eryk Kamiński dorzucił solidne 6 oczek. Dwucyfrowy wynik uzyskał również Duńczyk Benjamin Basso.


Najbliższy mecz ligowy gdańszczanie mieli odjechać w niedzielę w niemieckim Landshut, jednak został on przełożony na 10 sierpnia, co da drużynie chwilę wytchnienia przed nadchodzącym szlagierem. Już w niedzielę, 3 sierpnia o godzinie 15:00, na stadionie przy Zawodników odbędzie się hitowe starcie – Wybrzeże zmierzy się z Startem Gniezno w meczu o fotel lidera tabeli Krajowej Ligi Żużlowej. Będzie to również rewanż za emocjonujące spotkanie w Wielkopolsce, wygrane przez Start 47:43. Szykuje się kapitalne widowisko, którego żaden kibic gdańskiego speedwaya nie powinien przegapić.


Po pięciu latach przerwy kibice w Gdyni znów usłyszeli hymn Ekstraklasy. Arka wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej, a w drugiej kolejce sezonu podejmowała na Stadionie Miejskim Radomiaka Radom. Mecz zapowiadał się interesująco, a atmosfera wypełnionych trybun, na których zasiadło ponad 12,5 tysiąca widzów, tylko podkreślała wagę wydarzenia.
Zespół Dawida Szwargi rozpoczął spotkanie pewnie i ofensywnie, kontynuując styl gry oparty na stałych fragmentach, który był znakiem rozpoznawczym drużyny na zapleczu Ekstraklasy. Już w 14. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po świetnie wykonanym rzucie rożnym przez Marca Navarro, piłkę głową do siatki skierował Dawid Abramowicz. Lewy obrońca Arki przez kilka sezonów reprezentował barwy Radomiaka, dlatego z szacunku nie celebrował zdobytej bramki. Pierwsza połowa to pokaz dużej pewności siebie Żółto-Niebieskich. Na lewej stronie szalał Dawid Kocyła, regularnie wprowadzając zamieszanie w defensywie gości, a młody Kamil Jakubczyk imponował spokojem i jakością w środku pola. Jego praca w odbiorze była wręcz profesorska.
Tuż po przerwie wydawało się, że Arka dopełni formalności. Po kolejnym dobrze rozegranym rzucie rożnym do siatki trafił Michał Marcjanik, jednak gol został anulowany z powodu spalonego. Ten moment okazał się punktem zwrotnym. Radomiak zaczął grać odważniej i skuteczniej, szczególnie w kontratakach. W 60. minucie goście doprowadzili do wyrównania. Po szybkim ataku i przytomnym podaniu Rafała Wolskiego, piłkę z prawej strony pola karnego wpakował do siatki Jan Grzesik. Arka próbowała odzyskać prowadzenie — najbliżej był Celestine, którego główka po stałym fragmencie zatrzymała się jednak na słupku. Radomiak również miał swoje szanse po kontratakach, ale brakowało im wykończenia.
Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1. Więcej powodów do zadowolenia mają goście, którzy przetrwali trudny początek i wrócili do gry, zdobywając cenny punkt na wyjeździe. Arka z kolei może czuć lekki niedosyt — nie wykorzystała swojej przewagi z pierwszej połowy i dała się zepchnąć do defensywy po przerwie. Trybuny w Gdyni jednak żyły przez pełne 90 minut, a nawet przed meczem. Zarówno miejscowi, jak i przyjezdni kibice stworzyli ekstraklasową atmosferę, która doskonale wpisała się w rangę tego spotkania. Już za tydzień przed Arką kolejny sprawdzian, wyjazdowe starcie z Legią Warszawa. To będzie trudny, ale bardzo ciekawy mecz, który pokaże, na ile beniaminek z Gdyni jest gotowy, by zadomowić się w elicie.
