
fot. Łukasz Wojtowicz/UCK
Na salach operacyjnych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku widać kolejne zmiany. Tam, gdzie jeszcze niedawno skalpel przecinał ciało długim, ciężkim cięciem, dziś wchodzi kamera i kilka niewielkich narzędzi. Zamiast wielkiej blizny – kilka niewielkich nacięć. Zamiast tygodni bólu – szybszy powrót do normalnego życia.
– Ten nowoczesny sposób leczenia przyjęliśmy głównie dla chorób, które operuje się przed transformacją nowotworową. Chodzi o guzy o niedużym rozmiarze – tłumaczy dr hab. n. med. Stanisław Hać z Kliniki Chirurgii Onkologicznej, Transplantacyjnej i Ogólnej UCK.
Operacja, która nie odcina człowieka od codzienności
Mowa o resekcji dystalnej trzustki – zabiegu polegającym na usunięciu ogona lub trzonu organu. Do tej pory w Gdańsku wykonywano go tradycyjnie – przez szerokie cięcie chirurgiczne. Teraz lekarze sięgają po laparoskop.
W nowej metodzie nie trzeba łączyć trzustki z przewodem pokarmowym. – Po przecięciu trzustki miejsce się zabezpiecza i to wszystko. Nie ma zespoleń, nie ma dodatkowych komplikacji. Zabieg jest krótszy, prostszy i mniej obciąża pacjenta – wyjaśnia chirurg. Efekt? Mniejszy uraz, mniej bólu, krótsza rekonwalescencja, a onkologiczna skuteczność taka sama jak w klasycznej operacji.

Kto może skorzystać?
Tu nie decyduje pesel. Ważniejsze są ogólny stan zdrowia, układ krążenia, a także chirurgiczna „historia” pacjenta. – Czasem poprzednie operacje czy zrosty przesądzają, że lepiej wybrać drogę klasyczną – dodaje dr Hać.
Na razie laparoskopowe resekcje w Gdańsku przeprowadza się głównie u osób z guzami torbielowatymi i neuroendokrynnymi o niewielkich rozmiarach. Ale to dopiero początek. – W miarę zdobywania doświadczenia chcemy stopniowo zwiększać liczbę takich operacji – zapowiadają lekarze. Kilkanaście zabiegów już za nimi i wszystkie z bardzo dobrymi efektami – informuje doktor.
Refundacja i realna zmiana standardu
Dobra wiadomość dla pacjentów: zabiegi są refundowane przez NFZ. Nie ma dodatkowych opłat, nie trzeba szukać prywatnych rozwiązań.
Grażyna Bojarska-Dreher, materiały: UMG, UCK (fot. Łukasz Wojtowicz)