
Fot. GBD
Klną wszyscy – mieszkańcy, turyści, ale o wspólnym mianowniku – kierowcy. „Kto to wymyślił?” – to pytanie odbija się echem od szyb samochodów stojących w korku przy wjeździe do Sopotu. Lato, urlop, morze – miał być spokój i relaks, a jest warkot silników, spaliny, nerwy i stukanie palcami o kierownicę.
Wracamy do tematu: czy naprawdę trzeba było zacząć remont głównej arterii akurat teraz, kiedy pół Polski zjeżdża się nad Bałtyk? Urząd miasta przedstawia twarde dane.
Wakacyjny paraliż czy plan z głową?
Pierwszego dnia lipca rozpoczął się remont kluczowego odcinka alei Niepodległości – od ul. 3 Maja do Andersa. Termin? Lato. Efekt? Wzburzenie. Ale gdy zajrzymy za kulisy tej decyzji, obraz nie jest już tak czarno-biały.
Miasto broni się liczbami – i to twardymi. System Tristar, monitorujący ruch dzięki pętlom indukcyjnym zatopionym w jezdni, nie pozostawia wątpliwości: w wakacje aut jest mniej. I to wyraźnie.
Kierunek Gdańsk:
- 10 czerwca – 25 993 pojazdów
- 12 czerwca – 27 022 pojazdy
- A potem wakacje:
- 1 lipca – 23 140 (spadek o 11%)
- 3 lipca – 23 910 (spadek o 11,5%)
Kierunek Gdynia:
- 10 czerwca – 19 463 pojazdy
- 12 czerwca – 20 130 pojazdów
- W wakacje:
- 1 lipca – 15 965 (spadek aż o 18%)
- 3 lipca – 16 133 (spadek o 20%)
Spada też natężenie w godzinach szczytu: z 2000 pojazdów na godzinę do 1600.
Czas, kasa i pogoda
Dlaczego akurat teraz? Bo inaczej się nie dało. Miasto dostało dofinansowanie z Rezerwy Subwencji Ogólnej Ministra Finansów. Warunek? Środki muszą być wydane do końca 2025 roku – inaczej przepadną. A to oznacza: ruszamy z pracami latem albo nie ruszamy wcale.
Do tego dochodzi czynnik, który często bywa decydujący – pogoda. Budowa i asfalt nie lubią deszczu, krótkich dni i jesiennych temperatur. Lato to jedyne okno, które pozwala wykonać remont na czas.
Nerwy kontra kalkulacja
Trudno oczekiwać od kierowców, że będą analizować dane z systemów monitoringu ruchu, gdy stoją w korku z dziećmi na tylnej kanapie i lodówką turystyczną w bagażniku. Tyle że z drugiej strony – może właśnie dzięki temu remontowi za rok przejedziemy przez Sopot bez szarpania zawieszenia i z ulgą, że wszystko wreszcie działa, jak trzeba?
Dla jednych – kiepskie planowanie. Dla drugich – rozsądna logistyka. W Sopocie trwa lato… i remont. Pytanie tylko, kto szybciej dojedzie do końca – drogowcy czy cierpliwość kierowców?
Grażyna Bojarska-Dreher, dane: UM Sopot