
Fot. KWP Gdańsk
Ponad dwa tysiące działek narkotyków mniej na ulicach. Aresztowany 29-latek z Gdańska tłumaczył, że handlował „na polecenie Ducha Świętego”.
W samym sercu Wrzeszcza kryminalni zapukali do drzwi, za którymi kryła się sensacyjna, chociaż niestety coraz częściej powtarzająca się, historia. W mieszkaniu 29-letniego gdańszczanina policjanci znaleźli słoiki i woreczki pełne zakazanych substancji – od marihuany, przez klofedron, po tabletki ecstasy. Łącznie ponad dwa tysiące gotowych porcji, które miały trafić na rynek.
Mężczyzna nie tylko przyznał, że handluje narkotykami, ale – jak sam podkreślił – robił to, bo „tak kazał mu Duch Święty”.
Policyjna akcja była wynikiem wcześniejszych ustaleń operacyjnych. Funkcjonariusze mieli podejrzenia, że pod wskazanym adresem składowane są narkotyki. Kiedy wkroczyli do mieszkania, znaleźli dokładnie to, czego się spodziewali – a nawet więcej.
Zabezpieczone środki trafiły do biegłego, który potwierdził: mamy do czynienia ze znaczną ilością odurzających substancji.

29-latek noc spędził w policyjnym areszcie, a następnego dnia usłyszał zarzut udziału w obrocie znaczną ilością narkotyków. Decyzją sądu – najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie tymczasowym.
Za tego typu przestępstwo kodeks przewiduje surową karę – nawet do 12 lat więzienia.
Grażyna Bojarska-Dreher, zdjęcia i materiały: KWP Gdańsk