
Polscy kibice otrzymali zimny prysznic na otwarcie mistrzostw Europy U-21. Reprezentacja Polski przegrała 1:2 z Gruzją w pierwszym meczu fazy grupowej turnieju rozgrywanego na Słowacji. Choć biało-czerwoni przez długie fragmenty meczu dominowali i stwarzali groźne sytuacje, to ostatecznie z boiska zeszli pokonani.
Polacy zaczęli z dużym animuszem. Od pierwszych minut było widać, że Mariusz Fornalczyk jest w znakomitej formie. Skrzydłowy Korony Kielce (zaraz Widzew Łódź) raz za razem nękał gruzińską defensywę dryblingami, potrafił urwać się obrońcom i z łatwością wchodził w pole karne. Niestety, mimo kilku dobrych okazji, piłka nie chciała wpaść do siatki. Kilkakrotnie futbolówka obiła słupek.
To, co nie udało się Polakom, zrobili Gruzini. W 55. minucie objęli prowadzenie po precyzyjnym strzale w polu karnego, który zaskoczył naszego bramkarza. Odpowiedź przyszła 18 minut później – Jakub Kałuziński, wychowanek Lechii Gdańsk i obecnie zawodnik Antalyasporu, pewnie wykorzystał rzut karny, po agresywnym wejściu w „szesnastkę” Fornalczyka. To była chwila nadziei.
22-letni pomocnik z Gdańska potwierdził, że nieprzypadkowo uchodzi za jednego z liderów młodego pokolenia. W trudnym momencie zachował spokój i wykonał jedenastkę z dojrzałością godną seniora. Jego forma w tym turnieju może być kluczowa. Dla nas ważne jest to, że ten zawodnik nie zapomina o swoich korzeniach. Jak sam wielokrotnie podkreślał, to właśnie Lechia Gdańsk i lokalne boiska ukształtowały go jako piłkarza.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, przyszła 93. minuta i koszmarna pomyłka Michała Rakoczego. Pomocnik stracił piłkę w swoim polu karnym w najbardziej newralgicznym momencie, otwierając Gruzinom prostą drogę do akcji. Jedno zagranie do środka, strzał do praktycznie odsłoniętej bramki i gol na 2:1 dla Gruzji. Dramat…
Teraz reprezentację czekają dwa najtrudniejsze mecze: z Francją i Portugalią. Oba zespoły to światowa czołówka w piłce młodzieżowej, pełne graczy z topowych klubów. Biorąc pod uwagę zerowy dorobek punktowy po pierwszym meczu, Polacy muszą zacząć wygrywać. Nie ma innej drogi, jeśli chcą marzyć o wyjściu z grupy.
Szkoda tego meczu. Szkoda straconych okazji, strzałów w słupki i błędów indywidualnych. Bo chociaż przegraliśmy, to nie można odmówić tej drużynie walki i potencjału.
My jako kibice z Trójmiasta mamy na tym tle jeden niewielki promyk – jest nim wspominany już wcześniej Jakub Kałuziński. W czasach, gdy wokół reprezentacji – a zwłaszcza selekcjonera Michała Probierza – narasta spór o autorytet, żonglującego nawet muzyką jak pretekst do konfliktu, warto sięgnąć po to, co ważne. Probierz sam przypomniał po jednej z konferencji, że „trzeba się cieszyć z małych rzeczy”. I dziś właśnie w tym duchu powinniśmy spojrzeć na gol Kałuzińskiego: to nasz mały powód do radości na tle przygnębiającego początku tego turnieju
Fot. Profimedia