
Po obiecującym debiucie na piłkarskim Euro w Szwajcarii, reprezentacja Polski we wtorkowy wieczór w Lucernie stanęła przed arcytrudnym zadaniem. Rywalkami Biało-Czerwonych były Szwedki, a stawką były bezcenne punkty, które mogły przedłużyć nadzieje na awans do fazy pucharowej turnieju.
Niestety, pierwsza połowa przypominała drugie 45 minut wcześniejszego starcia z Niemkami. W grze podopiecznych Niny Patalon było sporo niedokładności, pośpiechu i prostych błędów. Szwedki od pierwszego gwizdka narzuciły swój styl i grały z dużym impetem. W pierwszych minutach dwukrotnie piłka obijała poprzeczkę bramki strzeżonej przez Kingę Szemik. W 28. minucie, po składnej akcji prawą stroną, Stina Blackstenius wyprowadziła Skandynawki na prowadzenie. Wynik 0:1 do przerwy był dla nas najniższym wymiarem kary.


Początek drugiej połowy dawał nieco nadziei, gdyż Polki ruszyły do ataku z większym zaangażowaniem. Jednak entuzjazm szybko ostygł już w 52. minucie. Szwedki powtórzyły niemal identyczną akcję jak przy pierwszym golu, ponownie rozmontowując naszą defensywę prawą flanką i zdobywając drugą bramkę. Od tego momentu w polskiej drużynie jakby zeszło powietrze. Tempo gry spadło, a dyspozycja zespołu wyraźnie odbiegała od optymalnej.
W 77. minucie Lina Hurtig przypieczętowała wygraną Szwedek, zdobywając trzecią bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Mimo niekorzystnego wyniku, w końcówce spotkania pojawił się mały promyk nadziei. po wejściu na boisko Milena Kokosz dwukrotnie zagroziła szwedzkiej bramce: najpierw uderzyła groźnie obok słupka, a następnie jej potężny strzał z dystansu zatrzymał się na obramowaniu bramki. Ostatecznie mecz zakończył się porażką 0:3, co oznacza, że Polki żegnają się z marzeniami o wyjściu z grupy. Jedyną zawodniczką związaną z Trójmiastem była Klaudia Słowińska (wychowanka Sztormu Gdynia i była piłkarka AP Orlen Gdańsk), która całe spotkanie spędziła na ławce rezerwowych.


Choć wynik boli, nie sposób pominąć pozytywów. Polska debiutuje na tak dużym turnieju, a sam awans na Mistrzostwa Europy to już ogromny sukces. Oczywiście, apetyt rośnie w miarę jedzenia i łatwo ulec pokusie porównań do klasycznego schematu: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Ale jest jedna zasadnicza różnica: Biało-Czerwone pokazują serce do gry, zostawiają mnóstwo zdrowia na boisku i walczą do końca. Tego nie można im odmówić.
Doświadczenie z Euro 2025 z pewnością zaprocentuje w przyszłości. Przed Polkami jeszcze ostatni mecz grupowy z Danią – 12 lipca o godzinie 21:00. Kibice liczą, że tym razem będzie okazja do świętowania pierwszego gola lub nawet pierwszych punktów. A może stanie się to dopiero na stadionie, który od 2024 roku jest domem kobiecej reprezentacji – Polsat Plus Arenie Gdańsk…
Fot. Paulina Chełmińska