
Po dniu przerwy nasze kroki znów skierowały się ku Ergo Arenie, gdzie w sobotnie popołudnie rozpoczął się czwarty dzień rywalizacji w siatkarskiej Lidze Narodów. Po emocjonującym, ale przegranym starciu z reprezentacją Kuby, atmosfera wokół drużyny Biało-Czerwonych była pełna napięcia i pytań. Kibice, wypełniający trybuny hali na pograniczu Gdańska i Sopotu, z niecierpliwością oczekiwali odpowiedzi: jak nasza kadra zareaguje na ostatnie niepowodzenie? Czy podniesie się w starciu z Bułgarią i pokaże siłę, do której nas przyzwyczaiła? To właśnie ten pojedynek otwierał sobotnie zmagania w trójmiejskim obiekcie. I choć rozpoczął się obiecująco, z czasem stał się dla gospodarzy testem wytrzymałości, koncentracji i charakteru.
Spotkanie rozpoczęło się z wysokiego „C”. Biało-Czerwoni, być może podrażnieni porażką z Kubą, weszli w mecz z dużą determinacją. Już od pierwszych akcji widać było lepszą organizację gry, dokładniejsze przyjęcie i większą koncentrację w ataku. Premierowy set padł łupem Polaków dość pewnie, 25:17. Skutecznością imponował były zawodnik gdańskiego Trefla, Bartłomiej Bołądź, w oczy rzucała się też dobra dyspozycja Bartosza Bednorza, który zastąpił w składzie Jakuba Nowaka. Niestety, od drugiego seta obraz gry zaczął się komplikować. Bułgarzy złapali rytm i coraz skuteczniej odpowiadali na nasze zagrania. Druga partia toczyła się punkt za punkt, lecz w końcówce rywale okazali się minimalnie skuteczniejsi i wygrali oni drugą partię 22:25. W trzecim secie sytuacja się powtórzyła: emocje, zmienne prowadzenie i znów minimalna porażka 23:25.
Końcówka trzeciego seta zmusiła Nikolę Grbicia do sięgnięcia po największe armaty. Na boisku pojawili się liderzy reprezentacji: Tomasz Fornal, Jakub Kochanowski i Wilfredo Leon, którzy mieli odwrócić losy meczu i wprowadzić więcej stabilizacji w grze. Do tego momentu drużynę dźwigał tercet Bołądź–Bednorz–Poręba, który nie tylko dawał punkty, ale też nadawał ton całej rywalizacji. Nie można też pominąć solidnych momentów Artura Szalpuka, który wnosił istotny wkład punktowy, szczególnie w długich, nerwowych wymianach. Kilka jego ataków było ważnymi zrywami, które pozwalały utrzymywać kontakt punktowy.
W czwartym secie Polacy stanęli pod ścianą. Choć Bułgarzy mieli nawet piłki meczowe, nasza drużyna pokazała charakter, odrabiała straty, a końcówka seta to prawdziwa siatkarska wojna nerwów. W decydujących akcjach punkty blokiem dawał Kuba Kochanowski. Ostatecznie Polacy wygrali 29:27, doprowadzając do tie-breaka ku euforii pełnej Ergo Areny. Piąty set był jednak bolesnym rozczarowaniem. Brak dokładności w przyjęciu (szczególnie u Wilfredo Leona) i kilka błędów własnych sprawiły, że Bułgarzy odskoczyli w połowie partii i nie oddali prowadzenia już do końca. Przegraliśmy 11:15 i cały mecz 2:3, co oznacza drugą porażkę Polaków z rzędu.
Pomimo rozczarowującego wyniku i nerwowych analiz układu tabeli, które rozbrzmiewały w strefie mixed-zone tuż po meczu, sobotni wieczór przyniósł jednak dobre wieści dla reprezentacji Polski. W drugim spotkaniu rozegranym w Ergo Arenie, Francuzi po twardym, pełnym walki pojedynku pokonali 3:0 reprezentację Iranu. Choć wynik może sugerować jednostronne widowisko, każda z trzech partii była wyrównana i kosztowała Trójkolorowych sporo sił. Dla Biało-Czerwonych to rozstrzygnięcie miało kluczowe znaczenie. Zwycięstwo Francuzów sprawiło, że Polska, mimo porażki z Bułgarią, może już być pewna gry w finałowym turnieju Ligi Narodów. Ten odbędzie się w dniach 30 lipca – 3 sierpnia w chińskim Ningbo, a obecność wśród najlepszych ośmiu drużyn świata to dobra wiadomość dla zawodników i kibiców, którzy w ostatnich dniach mieli powody do niepokoju.
Jutro ostatni dzień gdańskiego etapu zmagań w Lidze Narodów. W niedzielę o godzinie 17:00 na parkiet Ergo Areny wyjdą reprezentacje Bułgarii i Iranu. Jednak prawdziwy siatkarski hit zaplanowany jest na wieczór – o 20:30 Polska zmierzy się z Francją, czyli aktualnymi mistrzami olimpijskimi i jednym z głównych kandydatów do złota. Choć awans do turnieju finałowego jest już zapewniony, dla podopiecznych Nikoli Grbicia będzie to coś więcej niż tylko mecz o punkty. To szansa, by odpowiedzieć na ostatnie wątpliwości i odbudować pewność siebie przed kluczową fazą sezonu. Obyśmy po końcowym gwizdku mogli mówić nie tylko o efektownym widowisku, ale również o ważnym dla morali zwycięstwie.
Fot. PZPS