Pięć dni, pięć reprezentacji, kilkanaście meczów i tysiące kibiców. W środę 16 lipca, Gdańsk oficjalnie stał się sercem światowej siatkówki. W Ergo Arenie ruszył ostatni turniej fazy zasadniczej Ligi Narodów 2025, a pierwszy dzień zawodów przyniósł dokładnie to, na co wszyscy liczyli: sportowe emocje, wysoki poziom gry i kapitalną atmosferę. Gdańsk zdał pierwszy z egzaminów organizacyjnych celująco, a polscy siatkarze zafundowali kibicom spektakularne widowisko na koniec dnia.
Od pierwszych godzin turnieju wokół Ergo Areny czuć było, że dzieje się coś dużego. Kibice z całej Polski przybywali na halę już na pierwszy mecz o 13:00. A na dzień dobry dostali solidną porcję międzynarodowej siatkówki. W meczu otwarcia Francuzi pokonali reprezentację Chin 3:1, potwierdzając, że mimo pewnych rotacji w składzie wciąż są drużyną, z którą trzeba się liczyć. Chiny momentami potrafiły zagrozić faworytom, ale jednak doświadczenie mistrzów olimpijskich przeważyło.
W drugim spotkaniu dnia Bułgaria zmierzyła się z Kubą. Zgodnie z oczekiwaniami, był to jeden z najbardziej zaciętych pojedynków dnia. Mecz trwał pięć setów, momentami iskrzyło, a walka na siatce była widowiskowa. Ostatecznie lepsi okazali się Kubańczycy, którzy lepiej wytrzymali końcówkę tie-breaka.
Kulminacją dnia był wieczorny mecz Polska – Iran, który rozpoczął się o 20:00. Trybuny Ergo Areny były wypełnione niemal do ostatniego miejsca. Blisko dziewięć tysięcy osób stworzyło atmosferę, którą z czystym sumieniem można nazwać jedną z najlepszych w całej fazie Ligi Narodów. Polscy kibice jak zwykle zrobili wszystko, by reprezentacja czuła się jak u siebie. I to zadziałało.
Jednak przed meczem unosiła się też nuta niepokoju. Kilkanaście godzin wcześniej ogłoszono, że Aleksander Śliwka nie zagra w gdańskim turnieju z powodu kontuzji stopy, której doznał na treningu. Dla drużyny to poważna strata, gdyż Śliwka miał nie tylko grać, ale też prowadzić zespół jako kapitan. Jego rolę przejął Jakub Kochanowski.
Sam mecz był emocjonujący – momentami bardzo nerwowy, ale ostatecznie zakończony happy endem. Polacy rozpoczęli z dużym animuszem, wygrywając pierwszego seta do 19. W drugim Iran poprawił grę i zdołał wyrównać. Kolejna partia znów padła łupem biało-czerwonych, jednak Irańczycy pokazali dużą odporność i czwarty set rozstrzygnęli na swoją korzyść.
Tie-break należał już jednak wyraźnie do Polaków. Wilfredo Leon serwował na tyle mocno, że Iran miał problemy z przyjęciem, a gospodarze szybko objęli prowadzenie i nie oddali go do samego końca. Mecz zakończył się wynikiem 3:2, wywołując ogromną radość na trybunach. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem meczu z Iranem był Kamil Semeniuk. Zdobył łącznie 21 punktów, imponując skutecznością w ataku i groźną zagrywką. To właśnie on przejmował odpowiedzialność w najważniejszych momentach razem z Leonem. Jego spokojna i pewna gra była jednym z kluczowych elementów zwycięstwa w pięciosetowym boju.
Jako lokalni kibice z Trójmiasta z pewnością z większą uwagą niż zwykle śledziliśmy występ dwóch zawodników, którzy doskonale znają parkiet Ergo Areny z ligowych rozgrywek – Kewina Sasaka i Bartłomieja Bołądzia. Obaj siatkarze obecnie grają już w innych klubach, ale przez lata reprezentowali barwy Trefla Gdańsk i zostawili tu po sobie dobre wspomnienia. W meczu przeciwko Iranowi oboje pojawili się na boisku.
Kewin Sasak w latach 2018-2022 był zawodnikiem Trefla, a do Gdańska wrócił jeszcze raz w sezonie 2023/24. Ergo Arenę zna jak własną kieszeń i to było widać. Jego wejście na boisko w trakcie meczu ożywiło grę biało-czerwonych. Choć rozpoczął spotkanie jako rezerwowy, wykorzystał swoją szansę w stu procentach. Zdobył łącznie 11 punktów, a jego ataki sprawiały rywalom sporo problemów. W piątym secie dołożył ważne punkty i pomagał utrzymać tempo, które pozwoliło Polakom zamknąć mecz. Widać było w nim zawodnika, który czuje się na tym boisku swobodnie i wie, co robić w trudnym momentach już na poziomie międzynarodowym.
Z kolei Bartłomiej Bołądź spędził w Treflu sezon 2022/23. Choć jego epizod w Gdańsku był krótszy, również dał się zapamiętać jako dobry gracz. W meczu z Iranem rozpoczął w podstawowym składzie i już w pierwszych akcjach dał sygnał gotowości – wspólnie z Jakubem Kochanowskim zablokował atak rywala, zdobywając pierwszy punkt dla Polski.
To siódme zwycięstwo Polaków w dziewięciu meczach Ligi Narodów i bardzo ważny krok w kierunku awansu do turnieju finałowego w chińskim Ningbo. Drużyna mimo braku Śliwki poradziła sobie dobrze. Zwłaszcza w końcówkach setów widać było doświadczenie i siłę tego zespołu. Turniej w Ergo Arenie dopiero się rozkręca. Już w czwartek o 20:00 Polacy zmierzą się z Kubą, a w weekend zagrają jeszcze z Bułgarią i Francją. Atmosfera, organizacja i sportowy poziom – wszystko wskazuje na to, że przed nami naprawdę udane siatkarskie dni w Trójmieście, a to dopiero początek…
Kibice już pierwszego dnia pokazali, że potrafią stworzyć wielkie widowisko. Jeśli reprezentacja utrzyma poziom i zdrowie dopisze, to finał Ligi Narodów jest w zasięgu. A póki co, Gdańsk żyje siatkówką. I robi to znakomicie…
Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
