
Fot. Zdj. Poglądowe
Ponad milion sztuk sztucznej biżuterii zatrzymano na granicy. Błyskotki zawierały metale ciężkie w ilościach, które mogły zagrażać zdrowiu — a nawet życiu.
Błysk nie zawsze oznacza bezpieczeństwo
Bransoletki, naszyjniki, broszki — tanie, kolorowe dodatki, które trafiają do sklepów w całej Polsce. Niestety, za błyszczącym wykończeniem często kryje się coś znacznie mroczniejszego. W ramach zakrojonej na szeroką skalę akcji, polskie instytucje kontrolne ujawniły, że aż 67 procent badanej biżuterii nie spełniało podstawowych norm bezpieczeństwa. Niektóre egzemplarze zawierały nawet 400 razy więcej toksycznych metali niż dopuszczają normy Unii Europejskiej.
– Bezpieczeństwo konsumentów jest naszym priorytetem. Dzięki współpracy między służbami, takie produkty nie trafią na sklepowe półki – mówi Małgorzata Krok, zastępca szefa Krajowej Administracji Skarbowej.
Zatrzymane na granicy
Przez ponad miesiąc funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej, inspektorzy Inspekcji Handlowej oraz eksperci z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadzili 227 kontroli partii towarów importowanych z państw trzecich. Wynik? Ponad milion sztuk biżuterii zostało zatrzymanych, zanim zdążyło trafić do sprzedaży. Kontrole to efekt precyzyjnie zaplanowanych działań, opartych na analizie ryzyka i wieloletniej współpracy pomiędzy instytucjami.
Laboratorium kontra toksyny
Do specjalistycznych laboratoriów trafiły 33 próbki zatrzymanej biżuterii. Analiza chemiczna wykazała, że w 9 procentach przypadków zawartość metali ciężkich przekraczała dopuszczalne limity w sposób drastyczny:
- naszyjnik: 333 razy za dużo ołowiu
- bransoletka: 400 razy za dużo kadmu, 118 razy za dużo ołowiu
- broszka: 400 razy za dużo kadmu
To chemiczne bomby, które można kupić za kilka czy kilkanaście złotych.
– Nie da się gołym okiem ocenić, czy dany produkt jest bezpieczny. Potrzebujemy badań laboratoryjnych, by chronić konsumentów – zwłaszcza dzieci i młodzież, które często wybierają tego typu ozdoby – podkreśla Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Kadm i ołów — niewidzialni zabójcy
Z pozoru niewinna bransoletka może stać się poważnym zagrożeniem dla zdrowia. Kadm i ołów to metale ciężkie o działaniu rakotwórczym i toksycznym. Ich długotrwały kontakt ze skórą może prowadzić do zaburzeń neurologicznych, uszkodzeń nerek, a nawet nowotworów. Co gorsza, dzieci – ze względu na cieńszą skórę i rozwijający się organizm – są szczególnie narażone na ich działanie.
Importerzy pod lupą
Nie chodzi tylko o fizyczne wyłapywanie towaru. Celem jest także edukacja importerów. Kontrole mają pomóc im zrozumieć, jakie są aktualne przepisy i konsekwencje ich łamania. To także presja, by zrezygnowali z zakupów od nieuczciwych dostawców.
W porównaniu z poprzednim rokiem, liczba wykrytych nieprawidłowości spadła o 22 punkty procentowe. To znak, że działania przynoszą efekty.
Unia mówi: „Zero tolerancji”
Zgodnie z przepisami unijnymi, każdy produkt dostępny dla konsumenta musi być bezpieczny. To nie tylko wymóg formalny, ale gwarancja, że obywatel nie kupi czegoś, co zagraża jego zdrowiu.
Tymczasem w zeszłym roku w ramach podobnej akcji aż 89 procent przebadanej biżuterii nie spełniało norm. Tylko dzięki zaangażowaniu UOKiK, IH i KAS udało się zatrzymać ponad 2 mln sztuk toksycznych ozdób.
Zatrzymana trucizna
W 2025 roku, dzięki wspólnej operacji, udało się nie dopuścić do sprzedaży:
- 1 183 178 sztuk biżuterii
- 467 kg produktu
- 4 495 sztuk zawierających toksyczne poziomy metali ciężkich
To nie jest drobiazg. To skala przemysłowa – i realna ochrona zdrowia publicznego.
Biżuteria? Tak – ale z głową
Nie chodzi o to, by rezygnować z błyskotek. Chodzi o świadomość. O to, by wybierać produkty z wiarygodnych źródeł, z odpowiednim oznakowaniem, spełniające normy.
Raport wyraźnie pokazuje: nie wszystko co jest śliczne i ładnie wykonane jest bezpieczne.
Te dane dotyczą zakupów hurtowych, tymczasem, ile takich drobiazgów kupujemy my sami przez najróżniejsze portale, zwłaszcza azjatyckie i nie przechodzą one żadnej kontroli?
Grażyna Bojarska-Dreher , źródło:UOKiK, KAS