
Do piłkarskich derbów Trójmiasta zostało już tylko sześć dni. Każda następna godzina to coraz większe buzowanie emocji w Gdańsku i w Gdyni. Oba miasta coraz bardziej zaczynają żyć tematem niedzielnego starcia Lechii z Arką. Każdy kibic ma swoje wspomnienia, skojarzenia i obrazy, które natychmiast przychodzą mu do głowy na dźwięk słów „Derby Trójmiasta”. Jedni widzą konkretne mecze, inni zawodników, jeszcze inni atmosferę na trybunach czy legendy związane z daną drużyną.
W ramach specjalnej derbowej ramówki postanowiliśmy spojrzeć na tę rywalizację nieco inaczej i stworzyć alfabet derbowy. Jedna literka i jedno skojarzenie – proste hasło, które najlepiej oddaje klimat, historię i wyjątkowość tego meczu oraz trójmiejskich drużyn. Dziś prezentujemy część pierwszą – zapraszamy!
A jak „Apeluję o kulturalny doping”: Ten komunikat stadionowy kojarzy się nieodłącznie z głosem spikera Lechii Gdańsk – Marcina Gałka, który od ponad dwóch dekad prowadzi mecze Biało-Zielonych. Można powiedzieć, że to jego znak rozpoznawczy. Jeśli w niedzielę na Polsat Plus Arenie Gdańsk usłyszymy z głośników to charakterystyczne zdanie, będzie to jasny sygnał, że kibice obu drużyn wymieniają się „pozdrowieniami”. Oczywiście liczymy na kulturalny doping z obu stron, choć dobrze wiemy, że przy derbach Trójmiasta Marcin Gałek pewnie będzie musiał powtarzać to hasło więcej niż raz.
B jak „Buzi”: Chodzi oczywiście o Pawła Buzałę, napastnika Lechii Gdańsk, który w biało-zielonych barwach występował w latach 2006–2010 oraz 2013–2014. Zapisał się w historii przede wszystkim dzięki derbowym występom przeciwko Arce. 3 października 2008 roku, w pierwszym historycznym starciu obu drużyn w Ekstraklasie, Lechia wygrała w Gdyni 1:0, a jedynego gola zdobył właśnie Buzała. Pół roku później, w rewanżu 25 kwietnia 2009 roku, snajper ze Złotowa ponownie wpisał się na listę strzelców, pieczętując kolejne derbowe zwycięstwo Biało-Zielonych. Po październikowych derbach 2008 pojawiły się legendarne już plakaty z napisem „Buzała na prezydenta”. Dziś to kultowe hasło i unikatowy plakat można zobaczyć w klubowym muzeum.

C jak Czesław Boguszewicz: To nazwisko zna każdy kibic Arki. Czesław Boguszewicz, były piłkarz i reprezentant Polski, stał się legendą Gdyni jako trener, który poprowadził żółto‑niebieskich do pierwszego w historii triumfu w Pucharze Polski. Miało to miejsce 9 maja 1979 roku, kiedy Arka pokonała w finale Wisłę Kraków 2:1 na stadionie w Lublinie i to mimo roli wyraźnego underdoga. Boguszewicz miał wówczas zaledwie 29 lat — karierę zawodniczą zakończył w młodym wieku po kontuzji oka, by szybko wkroczyć na drogę trenerską i napisać jedną z najważniejszych kart historii Arki.
D jak duma: Mówi się, że derbowy mecz to nie jest starcie o zwykłe trzy punkty do tabeli. To walka o honor, prestiż w regionie, ale przede wszystkim o dumę. Zwycięzca może przez kolejne miesiące kroczyć z podniesioną głową i mówić, że to jego klub jest Dumą Trójmiasta. Przegrani muszą tą dumę schować do kieszeni, przynajmniej do następnego spotkania. Może brzmi to patetycznie, ale każdy, kto choć raz poczuł atmosferę derbów, doskonale wie, że nie ma w tym przesady.
E jak Ejsmonda: Adres dawnego stadionu Arki, położonego tuż obok bulwaru nadmorskiego w Gdyni. Przez lata mówiło się, że to jeden z najpiękniej usytuowanych obiektów piłkarskich w Polsce – z jednej strony otaczał go las, z drugiej rozciągał się widok na zatokę. To właśnie przy Ejsmonda rozgrywano wiele pamiętnych derbowych spotkań. Najgłośniejsze z nich to starcie z 20 czerwca 1984 roku, gdy Lechia wygrała 4:1, a kibice z Gdańska przejęli kultową dla fanów Arki „Górkę”. Innym niezapomnianym momentem pozostaje mecz z 19 października 1997 roku, zakończony walkowerem 3:0 dla Lechii po wybuchu zamieszek. Choć dziś zamiast stadionu są tenisowe korty, Ejsmonda wciąż żyje w kibicowskiej pamięci. Co roku na „Górce” odbywają się międzypokoleniowe spotkania sympatyków Arki, dla których to miejsce pozostaje symbolem tradycji i historii klubu.

F jak Flavio Paixao: Portugalczyk to współczesna legenda Lechii i prawdziwa zmora Arki w meczach derbowych. Flávio zdobył w tych starciach aż 10 bramek, co czyni go najskuteczniejszym strzelcem w historii rywalizacji. Dwukrotnie popisywał się hat-trickiem. Było tak chociażby 7 kwietnia 2018 roku w wygranym 4:2 meczu w Gdańsku oraz 31 maja 2020 roku, gdy Lechia pokonała Arkę 4:3. Nie brakowało też chwil dramatycznych – w dwóch spotkaniach jego gole w ostatnich minutach zapewniały biało-zielonym zwycięstwo: w Gdyni 3 listopada 2017 roku oraz 27 października 2018 roku. Do historii przeszły również jego pojedynki z obrońcą Arki, Krzysztofem Sobierajem. Były to starcia boiskowe, jak i słowne, które tylko podgrzewały derbową atmosferę.

G jak goście: A dokładniej kibice gości. My powtarzamy i będziemy powtarzać to zawsze: derby bez fanów przyjezdnych, niezależnie czy w Gdańsku, czy w Gdyni, tracą wiele na swojej wartości. Przez długi czas obecność zorganizowanych grup była niemożliwa. Zakazy i przerwy sprawiały, że mecze odbywały się bez udziału kibiców gości na obu stadionach. Na szczęście w ostatnich latach wróciła normalność. Już w pierwszoligowych derbach sezonu 2023/24 na sektorze gości w Gdańsku pojawiło się 1500 Arkowców. W niedzielę ma ich być jeszcze więcej, bo około 1800. A że bilety, zarówno po stronie kibiców Lechii, jak i Arki, są towarem mocno deficytowym, popyt zdecydowanie przewyższa podaż. Jedno jest pewne – derby z kibicami gości to zupełnie inna jakość. Od nas: 3x TAK!
H jak Harry Potter: Skąd wątek serii J.K. Rowling w derbach Trójmiasta? To zasługa wydarzeń z meczu Arka–Lechia, rozegranego 30 października 2016 roku. Było to pierwsze spotkanie derbowe, w którym kibice Lechii mogli pojawić się na nowym stadionie Arki, w sektorze gości. Wówczas „klatka” nie była jeszcze tak oblężoną twierdzą jak dziś. Sytuację szybko wykorzystali zarówno fani z Gdyni, jak i z Gdańska, „wymieniając” się racami przez przestrzeń dzielącą sektory. Obrazki z tego meczu obiegły Internet i z miejsca stały się materiałem do memów. Wielu porównywało rzucanie racami do magicznych pojedynków z filmowej sagi – stąd określenie „Harry Potter i Derby Trójmiasta”. Dziś tamte kadry pozostają jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli derbów z 2016 roku w Gdyni.

I jak „I tu jest cicho”: To kultowy komentarz Rafała Wolskiego z derbów rozegranych 1 maja 2011 roku w Gdyni. Arka do 87. minuty prowadziła z Lechią 2:0 i była o krok od zwycięstwa, które dawało jej realną szansę na utrzymanie w Ekstraklasie. Wydawało się, że nic już nie odbierze żółto-niebieskim trzech punktów. Końcówka spotkania miała jednak filmowy wręcz przebieg. Najpierw kontaktowego gola zdobył Paweł Nowak, a w 97. minucie, rzutem na taśmę, wyrównującą bramkę strzelił Luka Vučko. Dla Chorwata był to jeden z zaledwie dwóch goli w barwach Lechii, ale o wadze, której nie da się przecenić. Gdy piłka wpadła do siatki, stadion w Gdyni nagle zamilkł, a w telewizyjnym eterze padły słowa: „Luka Vučko, i tu jest cicho…”. Ten remis wyrwany w ostatnich sekundach sprawił, że Arka spadła z Ekstraklasy. Vučko zapisał się w pamięci kibiców Lechii nie tylko bramką, ale i charakterystyczną cieszynką, której genezę można odnaleźć chociażby w filmie „Vabank”.
J jak Janusz Kupcewicz: Świętej pamięci legenda Arki Gdynia, ale i wybitna postać całej polskiej piłki. Pomocnik, który poprowadził żółto-niebieskich do największego sukcesu w historii klubu, czyli zdobycia Pucharu Polski w 1979 roku. W finale z Wisłą Kraków zdobył bramkę, a Arka triumfowała 2:1. Dla kibiców w Gdyni Kupcewicz na zawsze pozostanie symbolem tamtej złotej drużyny. Jego kariera wykracza jednak daleko poza lokalne podwórko. Kupcewicz był jednym z bohaterów reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w 1982 roku, gdzie biało-czerwoni sięgnęli po brązowy medal. Później zagrał również w Lechii Gdańsk, co dodatkowo podkreśla jego miejsce w historii derbowej rywalizacji. W Trójmieście wspominany jest jako piłkarz wielkiej klasy, którego talent i charakter pozostawiły trwały ślad w naszym regionie.
K jak Koryntowie: To przede wszystkim historia futbolowej pasji przekazanej z pokolenia na pokolenie. Roman Korynt to legenda Lechii Gdańsk, obrońca, który przez ponad 15 lat (1953–1968) wystąpił dla Biało-Zielonych w 344 spotkaniach. To rekordzista pod względem występów dla Lechii, nikt nigdy nie zaliczył w niej więcej meczów. Dodatkowo reprezentował Polskę aż 32 razy. Jego syn, Tomasz Korynt, również był bardzo dobrym piłkarzem. Rozpoczął karierę w Lechii Gdańsk (1970–1977) i strzelił dla niej 33 gole w 102 występach. Potem przeniósł się do Arki Gdynia, dla której strzelił 41 bramek w 135 meczach, a największym sukcesem była wygrana Pucharu Polski w 1979 roku. Roman i Tomasz Koryntowie to wyjątkowy symbol trójmiejskiego futbolu – ojciec zapisał się złotymi zgłoskami w historii Lechii, a syn odnosił sukcesy w Arce. Dwóch piłkarzy, dwa pokolenia i dwa kluby, których losy splotły się w derbowej rywalizacji.
Na drugą część naszego derbowego alfabetu zapraszamy już w środę…..