Na początek sportowego weekendu wybraliśmy się do Radomia, gdzie Lechia Gdańsk rozgrywała mecz o tzw „6 punktów” w PKO Bank Polski Ekstraklasa. Przeciwnikiem był Radomiak, czyli szalona drużyna przypominająca bardziej słynną brazylijską Pogoń Antoniego Ptaka niż klub prowadzony z głową.
Kibice drużyny z Gdańska z niecierpliwością oczekiwali na piątkowy wieczór przy ulicy Struga 63. Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy szukali swoich szans. Po słabych 20 minutach obudziła się Lechia i od razu wyszła na prowadzenie – Camilo Mena posłał idealne długie podanie do Tomasa Bobcka, Słowak minął bramkarza, zabawił się z defensorem Radomiaka i wpakował piłkę do bramki.

Gospodarze rzucili się do ataku i wyrównali po stałym fragmencie 15 minut później. Dośrodkowanie z rzutu rożnego trafiło idealnie pod nogi niepilnowanego Marco Burcha, który głową wyrównał pomimo próby interwencji Sarnawskiego. Gdańszczanie szybko chcieli odpowiedzieć, ale strzał Chłania i dobitkę Bobcka fenomenalnie obronił Kikolski. Gra się trochę wyostrzyła, a sędzia Raczkowski rozdał kilka żółtych kartek.
Do przerwy było 1:1, ale z gry więcej miał zespół z Radomia. Lepiej w drugą połowę weszli gdańszczanie, ale strzały Pllany i Bobcka poszybowały nad poprzeczką. Gospodarze nie zrazili i próbowali swoich sił.
W zespole Johna Carvera trzeba pochwalić Antona Tsarenko, który wszedł z ławki i robił sporo zamieszania na skrzydle. Kiedy wydawało się, że Lechia przeważa, fantastyczne prostopadłe podanie otrzymał zawodnik Warchołów, Capita Capemba, który z zimną krwią wykorzystał swoją szansę i to gospodarze prowadzili 2:1. Radomiak chciał pójść za ciosem, ale główki Agouzoula i Grzesika trafiły prosto w Sarnawskiego. Lechia w ostatniej minucie rozpaczliwie próbowała wyprowadzić kontrę, ale to nic nie dało i Radomiak wygrywa z Lechią 2:1
Pewna artystka w piosence z gdańskim raperem Kizo śpiewała kiedyś „Chodź, czeka na nas Dolce Vita”. W tym momencie Lechię jedyne co czeka, to 1 liga. Kolejny arcyważny mecz przegrany, a terminarz jest nieubłagany. Teraz czas na przerwę reprezentacyjną, a 29 marca do Gdańska przyjedzie mistrz Polski, Jagiellonia Białystok.
My wierzymy dalej, że jakimś cudem to utrzymanie stanie się faktem, ale margines błędu praktycznie juz nie istnieje. Warto wspomnieć, że w drugiej połowie dzięki uprzejmości kibiców Radomiaka na stadion weszła grupa fanów z Gdańska. Z racji braku sektora gości na radomskim obiekcie, zorganizowana nie mogła pojawić się na meczu, ale Warchoły z Radomia pokazały że hasło „piłka nożna dla kibiców” to nie jest pusty slogan.
Mat. i zdjęcia: Jan Korczyński
Dodaj komentarz