Przejdziem Litwę, przejdziem Maltę. Polska wygrywa drugi mecz w eliminacjach do MŚ 2026

Przejdziem Litwę, przejdziem Maltę. Polska wygrywa drugi mecz w eliminacjach do MŚ 2026

Po premierowym i niezwykle wymęczonym zwycięstwie z Litwą na polską kadrę piłkarską przyszedł kolejny sprawdzian z cyklu „zagrać, wygrać, zapomnieć”. Na PGE Narodowy przyjechała reprezentacja Malty, czyli ekipa, która nie oszukujmy się, nie jest potęgą w Europie. Kraj ten raczej nie jest znany z potężnej pasji do futbolu, prędzej z kierunku turystycznego na wakacje i quasi-raju podatkowego 😉 Ba, i w tej reprezentacji można było w pierwszym składzie znaleźć zawodników średniej jakości z polskiej Ekstraklasy. Przykład z brzegu – Matthew Guillaumier ze Stali Mielec. W piątek byliśmy pomimo zwycięstwa bardzo niezadowoleni z postawy Biało-Czerwonych, w poniedziałkowy wieczór liczono więc na o wiele lepszą grę i wynik. Wiadomo było, że jest to mecz kategorii „do pierwszej bramki”, gdzie po premierowym trafieniu Polaków miało pójść już z górki. Kolejny raz w pierwszym składzie polskiej reprezentacji Michał Probierz wystawił na prawym wahadle gdańszczanina, Przemysława Frankowskiego. Na ławce zasiedli tak jak w piątek, zawodnicy związani w przeszłości z Lechią Gdańsk – Kacper Urbański i Adam Buksa.

„Franek” tak jak z Litwinami miał lekki problem z przejściem defensorów rywali, w przeciwieństwie do Kuby Kamińskiego, który próbował od początku indywidualnych zejść do środka w polu karnym Maltańczyków. W 6 minucie do interwencji został zmuszony Skorupski po kontrze i strzale z dystansu rywali. W 13 minucie dobrą sytuację miał Bogusz, jednak jego strzał wybronił Bonello. Oglądając grę Frankowskiego, widać było, że ciężko mu było wykonać dośrodkowanie, które przeszłoby pierwszą linię obrony, natomiast długie podania za linię obrony do Świderskiego to z reguły były niezłe wybory zawodnika tureckiego Galatasaray. Po chwili naporu Maltańczyków z fajną kontrą wyszedł Szymański i kolejny raz naprawdę nieźle zapowiadającą się akcję zmarnował Bogusz, ryjąc czubkiem buta w murawę zamiast trafić w piłkę. W 26 minucie w końcu udało się Polakom skierować piłkę do siatki – Frankowski dał prostopadłe podanie do Piątka, ten ratując się zagrał wzdłuż bramki, w polu karnym skiksował jeden z obrońców rywali, a mając pustą bramkę przed sobą formalności dopełnił Karol Świderski i zrobiło się 1:0 dla Biało-Czerwonych. Zachowanie Świderskiego i Modera po bramce? Mogłoby być trochę bardziej przemyślane… Szczególnie, że Świder władował piłkę do pustaka i tym gestem wprawił w osłupienie kibiców, którzy odebrali to jako brak szacunku dla fanów, arogancję i brak jakiegokolwiek wyczucia. Jednak napastnik reprezentacji Polski ma taka cieszynkę na stałe, więc po małym detektywistycznym śledztwie wybaczamy, ale lepiej być bardziej rozważnym w tej kwestii, bo w sieci zawrzało 😉

Po chwili zbyt swobodnie poczuł się Chouraef – napastnik z Malty miał dużo miejsca na groźny strzał, który minął słupek bramki Polaków. W odpowiedzi Świderski uderzył z lewej nogi i refleksem popisał się Bonello, parując piłkę na rzut rożny. 37 minuta przyniosła kolejny groźny strzał z dystansu w stronę Skorupskiego, ale golkiper włoskiej Bolonii znów był czujny w bramce. Natychmiastowo odpowiedzieli Polacy, a konkretnie Szymański strzałem zza pola karnego, który był minimalnie niecelny. Tuz przed przerwą kolejne dwie groźne akcje w wykonaniu Bogusza i Szymańskiego wybronił Bonello, który skutecznie powstrzymywał reprezentację Malty od straty kolejnych bramek.

Na drugą połowę trener Probierz desygnował do gry Wieteskę i Slisza za kontuzjowanego Bednarka i słabego w pierwszych 45 minutach Bogusza. W 51 minucie kapitalny przechwyt na połowie rywali w wykonaniu Szymańskiego przerodził się w podbramkową akcję dla Polaków, piętką w okolicach szesnastki zagrał Moder, a tam celnie po długim słupku uderzył Świderski. Napastnik Panathinaikosu Ateny strzelił swoją drugą bramkę w tym spotkaniu i podwyższył wynik na 2:0.

5 minut później kolejne strzały zza pola karnego, uderzał Moder – próby niezłe. choć lekko niecelne lub obronione przez golkipera Malty. W 65 minucie plac gry opuścił nasz trójmiejski akcent, Przemysław Frankowski, którego zmienił Matty Cash. „Franek” rozegrał naprawdę słabe spotkanie, pomimo asysty drugiego stopnia przy pierwszej bramce. Swoim występem nie wykorzystał nieobecności kontuzjowanego rywala z tej samej pozycji, Nicoli Zalewskiego i nie dał Michałowi Probierzowi podstaw, by dostawać kolejne szanse od pierwszej minuty w następnych starciach. Na boisku pojawił się także Robert Lewandowski, co spowodowało ożywienie trybun. Cały mecz bramki szukał Kuba Kamiński, ale jego strzały lądowały tuż obok słupka lub kapitalnie bronił Bonello. Na hat-tricka polował też Świderski, jednak w późniejszych akcjach brakowało mu skuteczności, a ewentualne dobitki kolegów nie trafiały do siatki. W końcówce „poddymić” postanowił Chouraef, który popisał się bandyckim faulem na Wietesce, przez co zawodnik Malty otrzymał czerwoną kartkę. Koniec końców Polska zwyciężyła 2:0 po dwóch trafieniach Karola Świderskiego..

Termin meczu, jego pora, rywal i ceny biletów (jak zawsze oderwane od rzeczywistości i nieadekwatne do poziomu gry Polaków) nie zachęcały do zrobienia dobrej frekwencji na PGE Narodowym. Mimo to, w Warszawie pojawiło się około 45 000 kibiców. W nowo utworzonym sektorze dopingowym stowarzyszenia „To My Polacy” oprócz standardowych przyśpiewek i machajek można było ujrzeć dodatkowy akcent. 2 dni temu obchodzony był Dzień Jedności Polsko-Węgierskiej, a kibice o tym braterstwie przypomnieli specjalną łączoną flagą oraz okrzykami „Ria, Ria, Hungaria”. Forma i treść przekazu jak najbardziej godna pochwały: Polak, Węgier dwa bratanki – Lengyel, magyar – két jó barát !

12 strzałów w bramkę, 2 gole. Statystyka godna… początkującego snajpera. Choć skuteczność była jak Wi-Fi na stadionie – niby jest, ale rwie jak rwa kulszowa – to wygrana jest wygraną. Czy gra zachwyciła? A w życiu. Czy wynik mógł (i powinien) być wyższy? Absolutnie. Ale czy w tabeli dopisują punkty za styl? Nie. Dają punkty za gole – i my je mamy. Więc gratulacje 🙂 Jeszcze tylko poprawcie celowniki, bo z kimś poważniejszym może już nie być tak wesoło. Ale dziś – cieszmy się zwycięstwem i tym, że po marcowych spotkaniach w eliminacjach do MŚ 2026 mamy komplet 6 punktów.

Dobrze, że w sobotę wraca nasza ukochana polska liga 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *